sobota, 28 kwietnia 2012

Kocia zawieszka


Kupiłam sobie ostatnio pewną futrzaną zawieszkę do torby. Zapewne większość wie jak to wygląda. Moja jest czarna, długa i miła w dotyku. Niczym koci ogon.
Jak to bywa z kobietami na jednym zakupie się nie kończy i dokupiłam torbę. Dużą, nową torbę.
Koleżanki na uczelni stwierdziły, że mało brakuje, a bym się w tej torbie zmieściła. Taki urok bycia małą osóbką:)
Jedna z nich jednak stwierdziła, że to futrzane "coś" jej się nie podoba. Zapytała czy prawdziwe futro?
Ja mówię:
- tak!
Była zniesmaczona.
Dodałam:
- z kota!
Jej mina: bezcenna.:)

P.S. Topię się. W Warszawie prawie 30 stopni.









Czy czas uciekać z Warszawy?!

Od dziś omijam wszystkie kosze na śmiecie!!
Przezorny zawsze ubezpieczony!!:)



     Zapewne większość z Was słyszała już o wybuchach bomb w Dniepropietrowsku na Ukrainie.  (więcej KLIKNIJ). Jest to miasto rezerwowe na Euro 2012. Czy wybuchy mają związek z nadchodzącym Euro? Czy Polska jest zagrożona takimi zamachami?  

    Powiem szczerze, że się trochę zaniepokoiłam, gdy usłyszałam o tym w wiadomościach...
Nie dzwonię dzisiaj do taty, bo jeszcze mi powiem abym rzuciła pracę i uciekała z tej Warszawy!!

Pe.Es. :)

Swoją drogą nie wiem jak u Was ale dzisiaj w Warszawie to prawdziwe lato. Ludzie w krótkich spodenkach i bluzkach na ramiączka paradowali. To mi się podoba! 

Pe.Es.2:)
 Dzisiaj na odchodne Maciek pokazując na moje balerinki: mamo to jest red, a pokazując na "stópki" a to jest black! A żółty to yellow. Mina mamy: bezcenna.



piątek, 27 kwietnia 2012

Rezolutny Maciuś

   Kochani. Stwierdziłam, że czas abym napisała znowu coś o mojej pracy. Nic się nie zmieniło w kwestii mojego podejścia do niej. Bardzo ją lubię, dzięki miłej atmosferze, a przede wszystkim dzięki młodemu osobnikowi płci męskiej. Maciuś ma już prawie 3 lata, wraz z początkiem września ma iść do przedszkola. I teoretycznie moja praca powinna się tam zakończyć, ale awaryjnie mam jeszcze z nimi zostać - może nawet przez kolejne kilka miesięcy. Także jestem bardzo z tego zadowolona.
   Maciuś jest naprawdę kochany, szybko się uczy, szczególnie chwyta nowe słowa i to nie tylko w języku polskim. Od czasu do czasu wplatam do rozmów jakieś angielskie słówko, które on szybko zapamiętuje i później powtarza. Przerobiliśmy już popularne zwierzątka, a teraz jesteśmy przy kolorach. 
   Na dworze uczymy się nazw samochodów, oczywiście rozpoznajemy je po znaczkach i tak Maciuś zna już większość popularnych marek, czym wprawia w osłupienie różnych przechodniów.
   Widzę jak się zmienił od czasu gdy do nich zawitałam, jest serdeczniejszy w stosunku do nieznajomych, a przede wszystkim względem dzieci, z którymi się wita, troszczy się o nie i zawsze z chęcią dzieli się z nimi swoimi zabawkami. Dziś na przykład wchodząc na zjeżdżalnię zobaczył, że jego kolega ma gołe plecy i próbował podciągnąć mu spodnie i naciągnąć koszulkę. Rozczuliło mnie to.
 Maciek jest z tych żywych dzieci, które łatwo wpadają w pamięć i trudno o nich zapomnieć. Rzuca się w oczy jego ciekawe usposobienie i radość z życia, którą okazuje na każdym kroku. Nawet widok biedronki potrafi wprawić go w zachwyt. Wszyscy na osiedlu go znają, inne nianie zawsze z dala się z nim witają i od stycznia słyszymy ciągle to samo pytanie "Maciuś a ty nie chodzisz do przedszkola?" (damn it!!, mam już dosyć tłumaczenia i pozostawiam to bez komentarza). Oczywiście nie tylko nianie i dzieci z osiedla go znają, ale i ochrona, pracownicy. Zawsze jak wychodzimy od nich z bloku to mały zagląda przez okienko do ochroniarzy i woła "Cześć", a wszyscy uśmiechnięci odpowiadają "Cześć Maciuś!". Nie sposób nie lubić takiego malucha! 

Staramy się uczyć Maćka używania "magicznych słówek".
-Benio zdejmij mi kask.
-Proszę...
-Benio proszę zdjąć kask.

-Tato daj telefon.
- A proszę?
- Tato proszę daj telefon - iphona!


Dziś na odchodne włączając mi w windzie -1 zamiast 0.
-Benio pojedziesz do garażu tylko nie zabierz toyoty!

I zazwyczaj na odchodne żegna mnie słowami:
- Benio wróć do nas.

Maciek ma też tendencję do podłapywania nie tych słów co trzeba. Na szczęście nie ode mnie.
Szczególnie w pamięć zapadły mu: dziad, gówniarz, gówno.
Doskonale wie, że nie lubię gdy tak mówi i stara się przy mnie nie używać tych słów. W innym wypadku wie, że ominie go wiele ciekawych rzeczy. Kiedy jednak pojawiają mu się chochliki w oczach i chce sprawdzić moją czujność, patrząc mi w oczy zaczyna:
- gówwwwwww........ (moje ostre spojrzenie) aaaaa
- gówwwwwww....  yyyyyyyyyy
- gówwwwww ...  abcdefgh...
Zazwyczaj gdy powiedział, zaczyna, bądź chce powiedzieć jakieś brzydkie słowo zaczyna recytować alfabet.

Nie wiem czy wszyscy czytali na poprzednim blogu, ale kiedyś stojąc na przystanku i czekając na tramwaj Maciuś obserwował wszystko wkoło. Zwrócił uwagę na samochody stojące na czerwonym świetle. Gdy zapaliło się zielone i jeden samochód zaczął trąbić na drugi, Maciek zdenerwowany, krzyknął:
- No jedź BARANIE!
Moja mina bezcenna.:)
 
 

środa, 25 kwietnia 2012

Kwiatki rządzą!

     W końcu czuję wiosnę. Szczególnie to widzę, gdy przeglądam aplikację w telefonie i sprawdzam pogodę na następne dni. Mam nadzieję, że nie będzie już niespodzianek.

W końcu będę mogła przyodziać balerinki i założyć coś lżejszego. W sieciówkach królują pastele, a ja wyciągnęłam z szafy kwiatowe wzorki. 

Wy już przygotowani na nowy sezon?





poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Inneov cellulit - recenzja

   Stosuję te kapsułki już ponad miesiąc. Jestem w trakcie brania trzeciego opakowania. Zanim zaczęłam je brać przeczytałam opinie o nich i były bardzo pozytywne. Stwierdziłam więc, że wypadałoby zadbać o siebie przed latem, a wiadomo, że cellulit to odwieczne zmartwienie kobiet i nie znam statystyk, ale zapewne ponad 90% z nas ma ten problem. Jako, że męczę się z tym nie od dziś, to i wcześniej stosowałam różne specyfiki, ale znacznych różnic nie widziałam. Dostawałam jakieś zielone mazidełka od siostry, która dostawała je w firmie i testowałam to na sobie. Jednak odwiecznym problemem u mnie był brak systematyczności, a w dodatku słyszałam iż najlepiej te różne balsamiki antycellulitowe wklepywać rano. No way!
  Takie rozwiązanie w postaci kapsułek jest wygodne, biorę je rano przy śniadaniu i wieczorem przed spaniem. 2 razy dziennie po 2 kapsułki. W opakowaniu mieści się 60 kapsułek, więc całe opakowanie starcza tylko na 2 tygodnie. Ceny wahają się od 70 do ponad 100zł za opakowanie. Z tego co czytałam najlepsze efekty są po 3 miesiącach stosowania. Ja po 1,5 miesiącu jestem zachwycona.
   Wydaje mi się, że jeżeli ktoś naprawdę chce pozbyć się tego dziadostwa, to zamiast wydawać niepotrzebną kasę na jakieś tanie mało skuteczne balsamy, lepiej zainwestować w te kapsułki, a przy okazji wspomagać się jakimiś lepszymi balsami. Wtedy mamy większą pewność, że pozbędziemy się tej zmory.

   O mojej kuracji przed-wakacjowej wspomniałam na fejsie i cisza. Odezwały się tylko dwie koleżanki, które udawały, że problem z cellulitem ich nie dotyczy... Ciekawe. Wydaje mi się, że każda z nas jeżeli nie stosuje cud-środków ma chociażby taki, który uwidacznia się po ściągnięciu skóry. Ale czyżby cellulit to był temat tabu?? W sumie jak rozmawiałam na ten temat z współlokatorką, to też jakby zamilkła i nie kontynuowała tematu. 
A może rzeczywiście jestem w gronie nielicznych, które zmagają się z tym paskudztwem?? Kuźwa. Ten wpis na fejsie wcale mnie nie pocieszył, sądziłam, że będą wpisy pochwalające próbę walki z pomarańczową skórką, pytające czy są efekty etc. A tu jeden wielki ZONK. 
No cóż ... pocieszam się faktem, że z takim tempem to jeszcze z 2 opakowania i po moim cellulicie pozostanie tylko niemiłe wspomnienie i dziura w portfelu - OBY!!!

niedziela, 22 kwietnia 2012

Trzy metry nad niebem

   Właśnie skończyłam oglądać film na laptopie. "Trzy metry nad niebem" do tego stopnia mnie zafascynował, że postanowiłam o tym napisać. Wzruszyłam się strasznie, z jednej strony lubię takie filmy doprowadzające człowieka do płaczu, z drugiej nienawidzę smutnych zakończeń. Chyba jednak mam coś z masochistki, skoro mimo wszystko dalej coś takiego oglądam.
    "Trzy metry nad niebem" to (niby) banalna opowieść o życiu niegrzecznego chłopca, w którym zakochuje się grzeczna dziewczynka. I jak to zazwyczaj bywa najprościej mówiąc: grzeczna dziewczynka zaczyna się zmieniać pod wpływem niegrzecznego chłopca. Ale działa to i w drugą stronę, chłopak zaczyna się otwierać, okazuje się, że w głębi serca jest wrażliwym człowiekiem, tylko los nie obszedł się z nim łaskawie.

sobota, 21 kwietnia 2012

Klepnięta

O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?

Ostatnio się zapuściłam i rzadko coś czytam dla przyjemności. Skupiona byłam na pisaniu pracy i czytaniu książek do pracy. / Czytam w ciągu dnia i wieczorami.

Gdzie czytasz?

W pracy, gdy maluch śpi (ok 2 godzinek), w domu.

W jakiej pozycji najchętniej czytasz?

Na leżąco, na brzuchu.

Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Romantyczne, obyczajowe.

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?

Książka kucharska :)Oszczędzam,bo zazwyczaj pożyczam książki od siostry, bo ma sporą biblioteczkę.

Co ostatnio czytałaś?

Jeździec miedziany P. Simons, już chyba trzeci raz z kolei. Wzruszająca opowieść o miłości w trakcie wojny światowej między Rosjanką, a Amerykaninem.

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?

Zapamiętuję stronę, czasem zakładki :)

E-book czy audiobook?

Nie korzystam z tych nowinek technicznych póki co.

Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa.

Wszystkie części przygód rudowłosej Ani z Zielonego Wzgórza. I mam wielki sentyment do dzieci z Bullerbyn.

Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?

Kiedyś czytałam książkę "Pollyanna". Była o dziewczynce, która w każdej nawet beznadziejnej sytuacji potrafiła odnaleźć coś z czego można by się było cieszyć. Często przypominam sobie o niej i często starałam się żyć według rad Pollyanny :)




Klepię wszystkich, którzy chcieliby być klepnięci:)

piątek, 20 kwietnia 2012

Nowa współlokatorka

   Coraz bardziej przekonuję się do tego serwisu. Brakuje mi tylko poleceń. Lubiłam wchodzić na główną Onetu i patrzeć na polecane notki, można było wtedy dostrzec ciekawe osobowości, zaczerpnąć inspiracji na kolejne notki, czy po dyskutować na gorące tematy. Chyba, że ja czegoś nie wiem? Jak tu się znajduje ciekawe blogi, trzeba trafiać na chybił trafił czy gdzieś jest jakaś lista, coś jak na Onecie??
  
 Mamy nową współlokatorkę w domu. Niestety z poprzednią rozstaliśmy się w bardzo niemiłych okolicznościach. Ciągle jeszcze wisi mi ponad 100zł za rachunki, wykasowała mnie ze znajomych na facebook'u nie odbiera telefonów. Niestety próbowaliśmy się dogadać co do nowych warunków. Umowa nam się skończyła, będziemy ją przedłużać i jednak chcieliśmy by płaciła te dodatkowe 100zł za pokój. W porównaniu z cenami w Warszawie to naprawdę płaciła mało, więc te 100zł nie powinno być dużo. Strasznie się z nami pokłóciła, stwierdziła, że to my nie możemy decydować o tym ile ona ma płacić tylko właścicielka, powiedziała wiele niemiłych słów pod naszym adresem, stwierdziła, że jak nam się nie podoba to my mamy się wyprowadzić etc. Wzięła sobie nawet numer do właścicielki i dzwoniła do niej. Właścicielka jej jednak powiedziała, że ją nie interesuje kto tam mieszka, ile kto za pokój płaci. Umowa jest na Michała i to on decyduje co i jak. Jej zależy tylko na tym by rachunki były opłacane i by co miesiąc dostawała pieniądze za wynajem. Chcieliśmy się na spokojnie dogadać, by było z korzyścią dla nas wszystkich. Michał powiedział, że skoro umowa się kończy on nie musi jej przedłużać, może się wyprowadzić (skoro rzadko tu bywa) i zostaniemy same, wtedy byśmy musiały płacić po połowie. On jednak przez wzgląd na mnie nie chce tego robić, więc chciałby chociaż mniej płacić. Niestety nie udało się. Nową współlokatorkę znaleźliśmy w ciągu jednego dnia i jest bardzo sympatyczną osobą. Wiem przy najmniej, że nie będzie urządzać spotkań w tygodniu wieczorami i będę mogła spokojnie spać. Poza tym sukces: WYRZUCA ŚMIECI BEZ UPOMINANIA!


wtorek, 17 kwietnia 2012

Juuupi-jeeej. Czas zacząć.

   Konkurencyjny blogowy portal zaczął doprowadzać mnie do szału. Do tego stopnia, że mój ostatni post na poprzednim blogu pochodzi sprzed miesiąca. Stwierdziłam, że dosyć mam odświeżania bloga co kilka sekund, by sprawdzić czy już "istnieje" czy "niestety bloga o podanym adresie nie ma". Koszmar. Zastanawiasz się czy ludzie, do których wchodzisz też się przenieśli, czy to kolejny problem tegoż portalu. Dosyć. No way. To nie na moje nerwy i nie na moje coraz krótsze paznokcie, które z nerwów znów zaczęłam podgryzać. Fuuuj.
Tak więc zadamawiam się, kompletnie nie wiem co gdzie i do czego, także póki co będę straszyć taką, a nie inną szatą graficzną.
   Jako, że nie chcę rezygnować z normalnych notek, a chciałabym od czasu do czasu wplatać jakieś moje stylizacje, także nie zanudzicie się, a może i poznacie mnie troszkę z innej strony. O ile znajdę czas i osobę do robienia zdjęć.