niedziela, 24 lutego 2013

Mój sposób na zredukowanie cellulitu

       Dziś troszkę na temat walki z cellulitem, którą jakiś czas temu podjęłam. Cellulit to nieprawidłowe rozmieszczenie tkanki tłuszczowej pod skórą, potocznie nazywany jest "pomarańczową skórką". Cellulit nie należy mylić z cellulitisem, który jest stanem zapalnym tkani podskórnej, do którego leczenia używa się antybiotyków. Szacuje się, że około 90% kobiet ma problem z cellulitem. Można z nim walczyć jeszcze zanim się pojawi dbając o prawidłowe odżywanie, nawilżenie skóry i prowadząc aktywny tryb życia. Kiedy jednak się pojawi walka z nim potrafi być żmudna i mało efektowna. Należy pamiętać, że w walce tej nie wystarczy wcierać w siebie balsamy czy żele antycellulitowe. Trzeba działać różnymi środkami w jednym czasie, zadbać o prawidłowe odżywianie, nawilżenie, masaż, ale także o trochę ruchu. Wtedy mamy szansę na większe, lepsze i trwalsze efekty.

       Na początku zaczęłam swoją walkę tabletkami Inneov i żelem antycellulitowym z Nivea. Efekty były, jednak koszty z nim związane były za duże. Wydałam kilkaset złotych na kilka opakowań Inneov, nawet już nie chcę liczyć ile tego było. Efekty utrzymywały się krótki czas. Profilaktyki nie zastosowałam, czego żałuję, bo wyrzuciłam pieniądze w błoto, a cellulit jak był tak jest. Odpuściłam sobie walkę na jakiś czas, by powrócić do niej po Nowym Roku wraz z listą noworocznych postanowień. Przypomniałam sobie o bańkach chińskich, które stosowała kiedyś moja koleżanka.
Zamówiłam je na Allegro. Koszt takich baniek to ok 25 zł z przesyłką. Masaż bańkami stosuje podczas wieczornej kąpieli. Najpierw masuję całe ciało szorstką rękawiczką (na zdj.), później na lekko wilgotną skórę ud i pośladów nakładam oliwkę do masażu antycellulitowego z Ziaji. Sprawdzi się jednak każda inna oliwka, chodzi tylko o "poślizg" na skórze, by ograniczyć ból związany z masażem. Początkowo masaż bańkami był bardzo bolesny, jednak z każdym kolejnym razem odporność na ból się zwiększała, wskutek czego i długość masażu także. Początkowo zaczynałam od minuty na jedną i drugą notę, później wydłużałam ten czas do ok 5 min. Masaż stosowałam codziennie, odpuściłam go sobie 2-3 razy, gdy byłam na wyjeździe i nie wzięłam ze sobą ani bańki ani oliwki. Oczywiście najlepsze efekty uzyska się wykonując masaż dwa razy dziennie, ja mogłam sobie pozwolić tylko na wieczorny masaż, gdyż rano najzwyczajniej w świecie brakuje mi na to czasu. Techniki masażu nie mam jakiejś konkretnej, staram się wykonywać koliste ruchy, jednak nie w każdym miejscu się je da wykonać, np. w okolicy pachwin jest to niewykonalne, bańka nie chce się zasysać, albo zasysa się tylko na moment, co jest mocno denerwujące. Tak więc jak dla mnie najważniejsze to masować, a w jaki sposób, to jak komu wygodnie. Wyczytałam jednak, że najlepiej wykonywać ruchy dosercowe, przez co osiąga się efekt "autodrenażu" i limfa płynie we właściwym kierunku. Czy się do tego stosuję - niekoniecznie. Na koniec masażu spłukuję oliwkę ciepłą wodę, na koniec chłodną by pobudzić krążenie. Co kilka dni po kąpieli przed nałożeniem balsamu robię "suchy" masaż drewnianą szczotką z wypustkami. Wszystkie rzeczy na zdjęciu (oprócz baniek) są dostępne w Rossmanie.

piątek, 22 lutego 2013

Przygotowania do ślubu

        Kilka z Was pytało jak idą nasze przygotowania do ślubu. Powiem szczerze, że póki co od dłuższego czasu stoją w martwym punkcie. Odkąd załatwiliśmy kościół, salę, kucharki, zespół, kamerzystę (jeszcze umowę musimy podpisać), fotografa, fryzjera i kosmetyczkę to od tamtej pory już nic. Przeglądaliśmy zaproszenia ślubne, ja przeglądałam ślubne suknie, Michał garnitury, wybraliśmy nawet wzór obrączek, jednak ostatecznie na nic się jeszcze nie zdecydowaliśmy.

     Przez wzgląd na to, że Michał większość czasu jest w Niemczech, to  mamy możliwość załatwiania czegokolwiek razem tylko podczas jego zjazdów. Trochę nam to komplikuje sprawy np. z zapraszaniem gości, będziemy musieli zacząć to robić jakieś 3-4 m-ce przed ślubem. Nauki przedmałżeńskie też będą dużym problemem, gdyż nie mamy możliwości uczestniczyć w takich normalnych kilkutygodniowych. Będziemy musieli poszukać w Warszawie weekendowych. Mam nadzieję, że nasz ksiądz nie będzie z tego powodu robił jakichkolwiek problemów. 
     Podczas najbliższego przyjazdu Michała mamy w planach wybór zaproszeń i złożenie na nie zamówienia, a także udanie się do złotnika i zamówienie obrączek. Zdecydowaliśmy się na klasyczne złote, szlifowane po bokach. Ja będę miała węższą, Michał szerszą. Myślimy nad grawerem, poprzestaniemy chyba tylko na dacie ślubu. Ale ciągle się jeszcze zastanawiamy.

     Przeglądałam też suknie ślubne, wiem już jaką mniej więcej sukienkę bym chciała. Znalazłam kilka modelów, które mnie zachwyciły. Jednak najpierw przymiarki, rozeznanie w cenach, dopiero później finałowy wybór. Jestem niska, więc nie mam pojęcia jaki krój sukienek będzie korzystnie na mnie wyglądał. Nie chcę gorsetowej, bo wiem że jest niepraktyczna, wolałabym coś z zabudowaną górą, aby móc swobodnie tańczyć i nie przejmować się czy mi zaraz nie spadnie z cycków. Nie chcę też takiej z kołem, gdyż czułabym się źle i "zginęłabym" w takiej. Chcę skromną prostą, z wykończeniami z koronki. Poniżej nie ma jeszcze TEJ jedynej, ale właśnie COŚ takiego mi chodzi po głowie. Przede mną jeszcze wybór wiązanki, butów, wystrój sali, welon, biżuteria ... co jeszcze?!