czwartek, 24 stycznia 2013

Jak Benciaa szukała pracy, wspomienia z rozmów kwalifikacyjnych

          W trakcie szukania pracy byłam na kilku rozmowach. Jedne mile, inne mniej mile teraz wspominam. Z perspektywy czasu aby odświeżyć trochę pamięć przywołam kilka rozmów. Dużą wagę przywiązywałam do lokalizacji, godzin pracy, a także wynagrodzenia i możliwości pracowania legalnie na tzw. umowę aktywizującą (dla niań). Zarejestrowana byłam w serwisie niania.pl, który bardzo polecam, bo dzięki niemu znalazłam wszystkie dotychczasowe prace. Portal jest popularny, więc dużo rodziców z niego korzysta. Miałam sporo telefonów, oferty pracy odpadały na wstępie, bo np. praca byłaby pod Warszawą - koszmarny dojazd, bądź tyczyła się opieki nad 4-latkiem. Już nawet nie chodzi o to, że umowy nie mogłabym podpisać z tym państwem (umowa dotyczy opieki nad dziećmi do lat 3), ale rodzice szukali kogoś na 2-3 godziny, czyli przyprowadzenie dziecka z przedszkola, a reszta czasu sprzątanie, pranie itd. Odmówiłam!
       Jedna z pierwszych rozmów, na którą poszłam dotyczyła opieki nad ponad rocznym chłopcem. Dobra lokalizacja, dobry dojazd, godziny pracy w porządku. Państwo też wydawali się w porządku, co najważniejsze widać było, że jest ich stać na nianię. Niestety okazało się, że nie chcą oni płacić niani za dni wolne od pracy, za urlop itd., a godzinowa stawka to 10 zł/godz. Gdy powiedziałam swoją stawkę pokręcili nosem, ale powiedzieli, że się odezwą.... Nie napisali nawet SMSa z odmową.
Kolejna rodzina u której byłam to również ponad roczny smyk do opieki i 3-letni przedszkolak, którego trzeba by było odebrać z przedszkola i zaopiekować się obojgiem. Niestety godziny pracy były koszmarne, opieka zaczynałaby się ok godziny 11-12, a kończyła ok godziny 18-19. Powiem szczerze, że byłam pierwszy raz na rozmowie, gdzie to tata był bardziej poinformowany niż mama i to on mi opowiadał o dniu dziecka itd. Okazało się, że to on opiekowałam się do tej pory małym brzdącem. Rozmowa też się nie kleiła, rodzice sami nie wiedzieli o co powinni i chcieliby zapytać.  W końcu był test, czyli miałam "zabawić" chłopców, wydaje mi się, że poszło mi to całkiem sprawnie. Jednocześnie budowałam z klocków garaż ze starszym, a młodszego motywowałam do posprzątani puzzli - udało się. Powiedzieli, że się odezwą - napisali, że wybrali kogoś innego, zapewne tańszego :) Znów ten płatny urlop chyba nie przeszedł. Już powoli traciłam nadzieje, że ktokolwiek na to pójdzie.
Kolejna rodzina wcale nie rozwiała moich wątpliwości, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej je pogłębiła. Opieka miała dotyczyć ponad rocznej dziewczynki. Widać było, że spodobałam się rodzicom i to co mówiłam wydawało im się interesujące, szczególnie to że ukończyłam studia pedagogiczne było dla nich plusem. Niestety znów kwestia finansowa przeciążyła szalę na moją niekorzyść. Do tej pory tata dziewczynki miły i uśmiechnięty na wieść o moich oczekiwaniach otwarcie przyznał, że mają rozeznanie, że moja cena jest wygórowana i że mają kandydatkę, która zgodziła się na mniejszą kwotę i nie wymaga od nich płacenia jej za wolne dni. Ale oczywiście pożegnali mnie wymuszonym uśmiechem z tekstem "Odezwiemy się". Nie odezwali.

  Następna rozmowa była w dogodnej lokalizacji, dojeżdżałam do tego miejsca jednym tramwajem w 15 minut, więc jak na Warszawę - extra! Rodzina była bardzo miła, starszy chłopiec "popisywał" się by zwrócić na siebie moją uwagę. Młodszy (roczny) również wykazywał zainteresowanie moją osobą. Rozmowa szła gładko do momentu wymagań rodziców ich oczekiwań, a także propozycji wynagrodzenia. Rodzice szukali opiekunki na 11 godzin dziennie (!!). Mama zaznaczyła przy tym, że mały 3 godziny w ciągu dnia śpi, jednak nie wyobraża sobie aby niania miała w tym momencie odpoczywać, bo jest tyle rzeczy do zrobienia, np. można w tym czasie czyścić, układać zabawki itd. Rodzice nagadywali na obecną nianię, krytykowali ją, wytykali jej błędy i wyśmiewali się. Do samego końca pozostałam miła i to ja tym razem powiedziałam, że się zastanowię. Jednak już podczas rozmowy wiedziałam, że nie jest to rodzina, u której chciałabym pracować. Na drugi dzień dałam odpowiedź odmowną. Proponowali 2000 zł miesięcznie za 11 godzin dziennie.
Matka kolejnego dziecka, którym miałabym się opiekować była lekarzem. Stąd też w trakcie rozmowy padło pytanie: Co by Pani zrobiła gdyby dziecko nagle zadławiło się czekoladą. Odpowiedziałam, że oczywiście wtedy układamy dziecko najlepiej na kolanie głową bardziej w dół i poklepujemy w plecy. Rodzice wybuchnęli śmiechem, a ja złapałam buraka. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powiedziałam coś nie tak. I nawet zapytałam o to. Odpowiedzieli, że oczywiście odpowiedź dobra, tylko większość z poprzednich niań nie umiała na to pytanie odpowiedzieć, bądź mówiła że każe się dziecku podnieść ręce do góry i wtedy poklepuje, a tym sposobem można jeszcze kogoś "dodławić". Niestety gdy doszło do pytania o oczekiwania finansowe również i tu rodzice nie byli zadowoleni i sami otwarcie przyznali, że zdają sobie sprawę, że być może to że jestem po studiach, mam doświadczenie - kosztuje, jednak nie są w stanie mi zapłacić tyle ile bym chciała, gdyż mogą znaleźć kogoś tańszego. No cóż ...


I w końcu rodzina, u której zaczęłam współpracę. Na rozmowę umówiłam się w sobotę popołudniu. To była bardzo mroźźźźźna sobota. Wybrałam się z współlokatorką na wyprzedaże (-50% w New Look), a jako że praca jest w niedalekiej odległości od galerii, to po zakupach miałam iść na rozmowę. Było tak zimno, że przemarzłam na kość, w dodatku zapomniałam rękawiczek i nie ubrałam się odpowiednio na tą temperaturę. Po iluś tam metrach byłam pełna zwątpienia i już miałam się wracać. W dodatku byłam spóźniona przez to, że pomyliłam drogę. Błądziłam między blokami nie mogąc znaleźć tego odpowiedniego, a gdy w końcu go znalazłam nie miałam zielonego pojęcia jak tam wejść. Wszystko ogrodzone, kilka bloków, jedno wejście. Zgłupiałam. Bardzo mądra Benciaa zamiast przeczytać to co było napisane na kartce obok domofonu wybrała od razu numer mieszkania i nie dziwne, że nie mogła się dodzwonić. Mega przemarznięta, wkurzona już miałam wracać kiedy zadzwonił telefon. Tata Lenki chciał potwierdzić spotkanie, wytłumaczył co należy wklepać na domofonie by się do nich dodzwonić i w końcu się udało! Gdy weszłam do środka było bardzo miło, rodzice są młodzi, więc od razu zaproponowali byśmy mówili do siebie po imieniu. A mała ... była naprawdę mała. Przez telefon zapomniałam dopytać o ten jeden mały szczegół jak wiek dziecka. Chyba ktoś czuwał nade mną, bo pewnie jakbym usłyszała, że mała ma 5 m-cy to bym odmówiła. Rozmowa gładko przebiegała, czułam się wyluzowana, miło się rozmawiało, jak z jakimiś dobrymi znajomymi. Chociaż powiem szczerze nie sądziłam, że mam jakiekolwiek szanse bez mojego doświadczenia. Los zdecydował jednak inaczej. Jak się dowiedziałam na 60 odpowiedzi rodzice wybrali kilka zgłoszeń (Ja sama na ich ogłoszenie nie odpowiedziałam, to oni zadzwonili do mnie stąd nie dopytałam o wiek dziecka. Ogłoszenie widziałam jednak nie odpowiedziałam przez wzgląd na wiek dziecka). To była sobota, w niedzielę popołudniu tata Lenki zadzwonił by dopytać o numer telefonu do obecnych pracodawców, czyli do mamy Maćka. Po rozmowie mama Maćka zadzwoniła by mi się rozpłakać do słuchawki. W końcu dotarło do niej, że jednak w końcu będziemy musieli się rozstać. Z tatą Lenki uzgodniliśmy telefonicznie, że zaczynamy od połowy stycznia i na bieżąco rozwiewaliśmy wszystkie wątpliwości. Tak więc od 16 stycznia jestem oficjalnie opiekunką Lenki i powiem szczerze, że ta półroczna dziewczynka jest niesamowitą istotą. Co nie zmienia faktu, że na swoje dziecko jeszcze poczekam :)


59 komentarzy:

  1. nie łatwo jest dzisiaj znaleźć pracę, tym bardziej spełniającą i nasze oczekiwania ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy przyjechałam do Warszawy ponad 2 lata temu miałam zdecydowanie inne wymagania - w sumie nie miałam ich w ogóle i zgodziłam się na pierwszą propozycję. Zarabiałam wtedy 1600 zł, pracowałam 10 godzin dziennie, co z dojazdami dawało 12 godzin, a za wolne dni dostawałam pół dniówki.

      Usuń
  2. O kurcze bałabym się takie małe dziecko komuś zostawić. W sensie ze nie umiałabym się pewnie z nim rozstać :) A rodzice szukają pewnie zawsze jakiejś młodej dziewczny myślą że będą jej od tak płacić za tyle ile przepracowała i zapewne dziwią się że opiekunka to normalny pracownik i chce urlopu płatnego :)
    No i najlepiej jak ma wykształcenie pedagogiczne ale żądała tyle co nastoletnia córka sąsiadów :):)
    Ja cie podziwiam że masz cierpliwość. Nie chciałabym się cudzymi dziećmi zajmowac. Czasem jestem niańką dla dzieci kuzyna i niby znam je od malego ale czasem też nie wiem co zrobić, albo ich nie rozumiem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za każdym razem na rozmowie jak rodzice się dziwili na moje warunki tłumaczyłam: jeżeli nie chcą państwo płacić niani stałej pensji proszę zdecydować się na starszą osobę, która ma zazwyczaj jakąś rentę czy emeryturę i może sobie pozwolić na to by w jednym miesiącu zarobić na przykład te 1000 zł mniej. Młoda osoba taka jak ja, która nie mieszka z rodzicami i musi się sama utrzymać w Warszawie nie może sobie pozwolić na to by w jednym miesiącu zarobić tylko na opłaty.

      Usuń
  3. fajny blog, ja nie mam bloga,ale dodaję do zakładek i będę obserwować, mamy chyba trochę wspólnego :)
    LiNkaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mi bardzo miło gdy będziesz też komentować :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Bałabym się opiekować takim maluszkiem, ale to pewnie dlatego, że ogólnie nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia z dziećmi, a już szczególnie tak małymi. Średnia wieku dzieci, z którymi się stykam, to trzy lata :D
    Niestety, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrzymać się w Warszawie wcale nie jest tak łatwo i aby to zrobić, a dodatkowo jeszcze coś odłożyć to trzeba tak robić, żeby zarabiać przynajmniej te 2000zł.
      Bo widzę, że jak zarabiałam mniej to niestety było ciężko coś przyoszczędzić, szczególnie że nie jestem z tych co żeby odłożyć 100 zł odmawiają sobie kosmetyków,czy nowych ciuchów, które mi są potrzebne :) hehe

      Usuń
    2. Oj, wiem, moja siostra mieszka w Warszawie i rzeczywiście przez pewien okres czasu odmawiała sobie wielu rzeczy, by odłożyć trochę pieniędzy :)

      Usuń
    3. Ja niestety mam ten problem, że ciężko mi czasem sobie czegoś odmówić.
      Lubię czasem poszaleć, iść na większe zakupy, czy zrobić coś extra na obiad.
      Czasem oczywiście są dni, że stwierdzam: DOSYĆ TEGO. OSZCZĘDZAM. Na dłuższą metę jednak ciężko. Jednak od stycznia postanowiłam zacisnąć pasa. Średnio mi to idzie, ale zobaczymy co to dalej będzie.

      Usuń
  5. naprawdę są rodziny, które płacą Ci za Twój wolny dzień, urlop?
    przecież wtedy nie mają z Ciebie żadnego pożytku, pomocy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak u ostatniej rodziny u której pracowałam i mam tak teraz. Mam stałą miesięczną pensję,bez względu ile w miesiącu dni wolnych wypadnie i czy np. zdarzy się, że w wakacje byłam tylko 2 tygodnie w lipcu w pracy - dostałam taką samą pensję jak wtedy gdy przepracowałam cały miesiąc. :) Na szczęście niektóre osoby wychodzą z założenia, że niania to też pracownik, niby "na czarno" ale jednak liczą się z nią i wiedzą, że też potrzebuje "zabezpieczenia" jakiegoś w czasie gdy oni mają urlop. Bo i niani urlop też się należy :)
      Gdy wspomniałam o tym na ostatniej rozmowie u rodziców Lenki powiedzieli, że "oczywiście, nie wyobrażali sobie żeby było inaczej" :) Ale tu jestem legalnie zatrudniona już :)

      Usuń
    2. hm. może zajrzę na ten portal, założę też swoje konto i zacznę pracować jako niania?

      Usuń
    3. Polecam :)
      Jeżeli jesteś z większego miasta to może sporo ofert pracy być na portalu :)
      Bo nie tylko oferty z Warszawy tam są, ale i z innych okolic.

      Ja np. na samym początku miałam stawkę od 10 zł za godzinę.
      Gdy szukałam ostatniej pracy zmieniłam na od 15 zł za godzinę. Odzywali się też ludzie, które proponowali mniej, jednak miałam też spory odzew. Dobrze wykupić sobie opcję "Praca od zaraz" nie jest to drogie, a jesteś wyżej w rankingu niań, więc teoretycznie szybciej rodzice mogą do Ciebie dojść :)

      Usuń
  6. O kurcze to mnie zdziwiłaś z tym płatnym urlopem:D:D Nie wiedziałam, że takie zasady się zdarzają w tym biznesie :D Jeju ale mi brakowało Twej pisaniny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że to coraz popularniejsze. I na niektórych rozmowach stała pensja nikogo nie dziwiła, tylko wtedy zazwyczaj była mniejsza niż oczekiwałam.
      Jak idzie się do normalnej pracy urlop się należy i się przecież dostaje za to pieniądze. Jeżeli ktoś jest fair wobec niani, to zgodzi się na takie warunki.

      Usuń
    2. czyli Ty stawiasz warunki można powiedzieć ;p ale umowę o pracę masz? czy zleceniówkę?

      Usuń
    3. Umowę o pracę. Jest teraz taka specjalna umowa dla niań :)

      Usuń
  7. 10 zł na godzinę to mało? To ile w stolicy się płaci za godzinę? Z tego co zauważyłam częściej zajmujesz się chłopcami niż dziewczynami? Świetnie jak tak praca Ci pasuje. Lenka dała Ci już popalić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w poprzedniej pracy nie miałam dużo więcej jak 10 zł za godzinę, wychodziło mi około 12. Jednak biorąc pod uwagę, że np. w jednym miesiącu pracowałam około 100 godzin, a dostałam całą pensję wtedy ta godzinowa stawka już jest znacznie wyższa. 10 zł za godzinę w Warszawie to najniższa stawka jaką mi proponowano.

      Usuń
    2. Warszawa to jednak duże miasto i ludzie tam zarabiają kasę więc też sobie liczą u mnie 5 zł za godzinę to jest dobrze

      Usuń
    3. Tu w Warszawie nikt chyba nie zgodziłby się na taką stawkę, chyba że ktoś jest desperatem i próbuje się chwycić byle czego. Jednak sama widzę, że wynajem mieszkania, opłaty, wyżywienie zabiera mi i tak większość pensji i ciężko cokolwiek odłożyć.
      Nie mówiąc już o sytuacji gdy zarabiałabym dużo mniej niż teraz. Chyba w takim wypadku musiałabym po prostu wrócić do siebie :)

      Usuń
    4. Rozumiem, bo tam u was wszystko jest droższe. A tam u siebie napewno nie miałabyś lepszych perspektyw na pracę niż tutaj w warszawie

      Usuń
    5. U mnie byłoby bardzo ciężko znaleźć pracę i miałabym kłopot z dojazdem póki nie mam prawa jazdy. Tutaj wszędzie bez problemu można się dostać jak nie autobusem to tramwajem, metrem, SKMką. Coś za coś :)

      Usuń
    6. Ale te środki transportu też jednak kosztują, gdzie by nie popatrzeć wszędzie chcą kasę a do pracy nikogo nie potrzebują

      Usuń
    7. Też, ale w mojej miejscowości do pracy jakbym chciała dojeżdżać też musiałabym kombinować busami, czy ktoś ode mnie musiałby mnie podwozić, albo z koleżanką samochodem bym jeździła, więc zrzutka na paliwo. A tak przynajmniej drogo, bo drogo 250 zł za 3m-ce, ale jednak nie ma problemu i nie trzeba kombinować. Co najwyżej jak wrócić z pracy - jaką drogą, którym autobusem, aby uniknąć korków:)

      Usuń
  8. Benciu powiem Ci,że przeczytałam te wszystkie rozmowy i muszę przyznać,że byłaś bardzo dzielna.Nie wiem czy ja bym umiała się zachować dobrze w podobnych sytuacjach a 10zł za godzinę jak dla mnie w stolicy to mało, bo stolica to wiadomo że napewno powinny być większe stawki. A dobrą opiekuńczą nianię trzeba wynagrodzić godziwie więc rodzice nie powinni kręcić nosem.A taka opiekunka jak Ty to skarb :) napewno rodzice będę zadowoleni :) czekam na kolejną relacje z wizyty u małej Lenki :) powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przyjechałam do Warszawy było całkiem inaczej, chwyciłam się pierwszej lepszej pracy, którą mi zaproponowano i nie negocjowałam. Pracowałam na dużo gorszych warunkach niż obecnie. Cieszę się, bo z każdą kolejną pracą zarabiam więcej, jestem pewniejsza siebie i cenię się, bo wiem że jestem dobra w tym co robię i można mi zaufać :)

      Z perspektywy czasu widzę jak dobrze trafiałam. Rodziny u których pracowałam a przede wszystkim dzieci były naprawdę kochane. Ze wszystkimi dalej utrzymuję kontakt! Obecną pracę mam na około 2 i pół roku, czyli do czasu póki mała nie pójdzie do przedszkola. Być odpowiedzialną za rozwój dziecka, za jego wychowanie, które w głównej mierze spada na mnie - to nie lada wyzwanie :)

      Usuń
    2. brawo! należy z Ciebie brać przykład :)

      Usuń
    3. Przynajmniej już wiem, że w czymś jestem bardzo dobra :)
      Zawsze na studiach na pierwszych zajęciach robiłyśmy różne testy osobowości, odpowiadałyśmy na jakieś pytania typu: w czym jesteś najlepsza, Twoja największa zaleta. Zawsze miałam problem z odpowiadaniem na to :)

      Usuń
    4. w sumie ja pamiętam jak na pierwszym roku miałam napisać wypracowanie o sobie, coś właśnie podobnego jak Ty z tymi pytaniami... ale miałam dylemat w efekcie końcowym wypracowanie o samej sobie napisała mi koleżanka.

      Usuń
  9. w koncu cos napisalas:) a co robisz z taka mala kruszynka?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w tym jest problem, trochę się nudzę, bo nawet ruchu zbytnio przy niej nie mam. Głównie siedzę, a ona leży na macie i gryzie zabawki (jest na etapie wkładania wszystkiego do buzi). Oczywiście w tym okresie głównie opieka, czyli przewijanie, karmienie i kładzenie spać. No i domyślanie się O CO MOŻE JEJ CHODZIĆ. I jest zgaduj zgadula ...marudzi ... pielucha ... czysta ... może głodna ... może śpiąca ... może znudzona. :)

      Usuń
  10. Nawet nie wiedziałam, że niania może mieć płatny urlop. Ja jak pilnowałam dzieci znajomej to dostawałam pieniądze tylko za przepracowane godziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niania jakby nie patrzeć wykonuje pracę, jest pracownikiem. Więc powinie się takiej osobie należeć urlop i to w pełni płatny, w końcu to praca, a w pracy urlop jest płatny. :) Ja nie mogę sobie pozwolić na to by nie być pewną czy w przyszłym miesiącu przez wzgląd np. na urlop rodziców zarobię 500 zł 1000 zł czy 1500 zł.... Stała pensja to stała pensja i nie trzeba się stresować :)
      To coraz popularniejsza forma rozliczania się z nianią w Warszawie:)

      Usuń
  11. Ważne, że znalazłaś dobrą pracę, a dzięki takiej ilości rozmów, mogłaś nabrać dystansu do sytuacji, a także pewności siebie, bo widzę, że cenisz siebie, a w tych czasach trzeba to robić. Dobrze, że miałaś określone swoje wymagania, bo ktoś w końcu je uszanował :).
    Dobra istota z Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj Moniś w porównaniu do tego co było jak przyjechałam i jak na siłę szukałam JAKIEJKOLWIEK pracy za JAKĄKOLWIEK sumę to jest różnica. Na początku w ogóle nie negocjowałam, nie wybrzydzałam i nie przebierałam. Również i zainteresowanie mną nie było dużo, bo i byłam nowa w serwisie, nie miałam doświadczenia, referencji, jedynie wykształcenie.
      Dużo zrobiło też to, że byłam bardzo chwalona w pracy, szczególnie na koniec każdy życzył mi co najlepsze. A w ostatniej rodzinie łzy matki Maćka były dla mnie cenniejsze niż jakieś słowa, chociaż i ich nasłuchałam się dużo i od niej i jej męża. Kochani ludzie, którzy potrafili docenić to jak dużo wysiłku wkładałam w to by Maciek był mądrym chłopcem :)

      Usuń
    2. Twoje słowa mnie motywują - obecnie nie posiadam doświadczenia (prócz wykształcenia i przebywania z dziećmi w rodzinie), i może faktycznie warto zacząć zmierzać w tym kierunku, zwłaszcza że przyjemniej i lepiej można poznać jedno, dwoje dzieci niż całą klasę :)
      dobre referencje, to podstawa - cieszę się, że tak Cię chwalą :)

      Usuń
    3. Ja bardzo żałowałam, że zdecydowałam się na dzienne studia licencjackie. Przyjechałam do Warszawy i co mi było po ukończonym licencjacie, jak nie wiedziałam jak się dzieckiem zająć. I tak się dziwię, że wtedy ktoś mi dziecko powierzył. Chociaż w sumie pewnie sam fakt ukończenia 3letnich studiów zrobił swoje. Dobrze, że na magisterkę zdecydowałam się zaocznie :)

      Żałowałam bardzo, że nie szukałam innych możliwości zdobycia doświadczenia, nie chodzi o praktyki, które miałam, ale z których mało co wyniosłam. Raczej o jakąś dorywczą pracę, zajęcie. Nawet niekoniecznie odpłatne. Nawet jako wolontariusz w Domu Dziecka. Później miałabym łatwiejszy start. A wtedy na licencjacie po prostu byłam za leniwa :)

      Wydaje mi się, że rzucić się od razu na pracę w grupie jest ciężko. Widzę po sobie, że ciężko jest czasem ujarzmić jednego urwisa, a co dopiero całą gromadę. Dobrze więc jest poznać dzieciaki, zobaczyć co lubią itd. Ja np. czasem dziwiłam się jakie rodzice/dziadkowie wybierają dziecku zabawki. Gdzieś w podświadomości wiedziałam, że młodemu mogą się nie spodobać, albo jak się spodobają to na krótko. Wczułam się w jego sytuację, wiedziałam co lubi, czym go czasem trzeba zachęcić. Np. gdy nie chciał iść na dwór, a ja chciałam abyśmy wyszli chociaż na godzinę, by mógł pobawić się na świeżym powietrzu - wtedy podchodziłam do okna i mówiłam: "Wiesz co Maciek to nie idziemy dzisiaj na dwór, po co mamy iść, posiedzimy w domu pobawimy się". Machinalnie wtedy Maciek wołał: "Ja chcę iść na dwór! Ja chcę!" :)

      Jak masz okazję popracować jako niania za taką samą kwotę, którą dostałabyś pracując w przedszkolu - nie ma się co zastanawiać.
      Ja patrząc na ogłoszenia, które przeglądałam gdy szukałam tej pracy widziałam, że pracę w przedszkolu ciężko dostać, bo i jest mało ogłoszeń. Jak szukają to na początek na kilka godzin za 10 zł za godzinę. Teraz widzę, że pracując w przedszkolu zarabiałabym mniej, a byłaby większa odpowiedzialność i większa praca...

      Usuń
    4. Pamiętam Kochana, jak było.. ale właśnie dzięki temu, że nabrałaś doświadczenia, to zyskałaś pewność siebie i cenisz siebie, a do tego jesteś doceniana, a łzy Mamy Maćka, to potwierdzają (jaka jesteś dobra w tym. co robisz).

      Nie masz co żałować, bo wydaje mi się, że w efekcie wszystko dobrze się ułożyło i życzę Ci, żeby tak dalej było :).

      Pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
    5. Oczywiście, że nie ma co żałować, ale mogę teraz przestrzec inne dziewczyny. Człowiek na błędach się uczy, a najlepiej jak to są czyjeś błędy, aby już ich nie powtarzać u siebie :)

      Usuń
    6. Bencia, masz rację :).
      Dobrze robisz :), tylko nie każdy nauczy się na czyichś błędach i popełnia swoje.

      Usuń
  12. Bencia poproszę o rady (skoro jesteś już osobą po kursie pierwszej pomocy :)) jak zachowywać się z takimi maluszkami w razie niebezpieczeństwa, sama niedługo zaczynam pracę z niemowlaczkiem więc przydałaby mi się fachowa rada ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy o jakim niebezpieczeństwie mowa.:) Przede wszystkim to chyba zdrowy rozsądek, najlepiej zapobiegać, czyli przewidywać niektóre sytuacje i do nich nie dopuszczać. A gdy do czegoś dojdzie zachować zimną krew, zadbać o komfort fizyczny i przede wszystkim psychiczny dziecka. Np. podczas karmienia, trzeba uważać, by dziecko miało odpowiednią pozycję, by nie mogło się zadławić i karmić też odpowiednio małymi porcjami. Gdy dojdzie do zadławienia, najczęściej dziecko sobie samo radzi odkrztuszaniem. Jednak gdy się nie uda wtedy układamy dziecko np na kolanie, głowa bardziej do dołu i poklepujemy po plecach. Jak coś poważniejszego się dzieje, sprawdzamy czy dziecko oddycha i kontaktujemy się z pogotowiem. Myślę, że jest pełno filmików na youtube o pierwszej pomocy, warto je przejrzeć. Ewentualnie udać się osobiście na taki kurs :)

      Usuń
  13. ciekawe historie, lubię cie czytac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, zazwyczaj jak piszę takie długi notki, to się zastanawiam czy ktoś to w ogóle przeczyta "od deski do deski" :)

      Usuń
  14. Echhh niestety w dzisiejszych czasach znaleźć pracę to cud :/
    Widzę, że i Ty w tym roku bierzesz ślub :) Powodzenia!

    dwojedopoprawki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w mniejszych miejscowościach to cud.
      W Warszawie nie jest trudno jeżeli nie szuka się pracy za kilka tysięcy złotych.
      Jeżeli ma się małe wymagania to bardzo łatwo jest znaleźć :)

      Jak się u Was na blogu komentuje?????

      Usuń
    2. podpinam się, bo też chcę dorzucić parę groszy od siebie!

      Usuń
    3. Nie wiemy jeszcze z Panem Narzeczonym jak rozwiązać u nas problem komentowania, ale postaramy się jakoś się z tym uporać :)

      Usuń
  15. Gratuluję pracy! :)
    Mnie też czekają poszukiwania i zobaczymy jak to będzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za gratulacje.
      A Tobie życzę powodzenia:)

      Usuń
  16. Jestem pełna podziwu, że tak stanowczo stałaś przy swoim i nie dałaś się namówić na np. niższe wynagrodzenie. Jak zresztą widać - było warto ;) Ciesze się, że znalazłaś dobrą pracę i że jesteś z niej zadowolona - dobrze mieć taką nianię! Pewnie w sercach tych dzieciaków, którymi się opiekujesz, zostaniesz na zawsze ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że było mi ciężko odchodzić z dotychczasowej pracy i dlatego trochę wybrzydzałam :) Poza tym był ruch, sporo ogłoszeń, miałam trochę czasu na wybieranie. I od razu sobie powiedziałam, że chcę to i to ... na to nie idę. Po 2 latach pracy już wiedziałam czego szukam :)


      Właśnie jestem ciekawa jak to będzie za kilka lat, czy mnie pamiętać będą w ogóle:)

      Usuń
  17. Ale miałaś przeżycia... Praca niani jest ciężka i znaleźć dobrą pracę dla niani też jest ciężko... Nie spodoba się ta, będzie inna... Ta ma za duże wymagania, weźmie się tą z niższymi... Bardzo się cieszę, że jednak udało Ci się znaleźć tą pracę i z fajnymi młodymi rodzicami i kochanym małym brzdącem, który zapewne nie raz będzie powodem do nie jednego uśmiechu i radości... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam na początku grudnia na rozmowie u fajnej rodziny, szukali opiekunki do 2 latka, niestety potrzebowali kogoś od zaraz, a ja mogłam dopiero od stycznia. Powiedzieli, że jak nie znajdą kogoś innego, to oczywiście się odezwą i nawet mówiliśmy o tym jakbyśmy to urządzili, jakby się udało mnie zatrudnić. Niestety znaleźli kogoś, kto mógł zacząć pracę od zaraz.
      I niestety rzeczywiście ciężko znaleźć nianię, bo tata dziecka dzwonił potem na początku stycznia do mnie z zapytaniem czy już coś znalazłam, bo jednak muszą od nowa szukać niani, gdyż z tą co wybrali nie wyszło ...
      Ciężko po krótkiej wstępnej rozmowie wywnioskować, czy akurat TA niania będzie idealna. Czasem po prostu wychodzi na to, że jednak to co było na rozmowie nie zawsze znalazło odzwierciedlenie w opiece.

      Usuń
  18. Szukanie pracy to niewdzięczna robota, ale cieszę się i gratuluję, że po takich potach udało Ci się :) Najważniejsze, że się nie zniechęciłaś. Ludzie nas często nie doceniają, ale najważniejsze, że to Ty ceniłaś siebie i potrafiłaś ustalić warunki. Nie każdego na to stać. Mam nadzieję, że maleństwo jest grzeczne i że to, co wybrałaś, spełnia Twoje oczekiwania :)

    OdpowiedzUsuń