sobota, 27 października 2012

BRUDASY w bloku.

     Odkąd przeprowadziliśmy się z Michałem do Warszawy to zmienialiśmy mieszkanie tylko raz. Najpierw mieszkaliśmy u Michała siostry, jednak mieszkanie było małe i w dodatku mieszkaliśmy w trójkę w jednym pokoju, więc warunki tragiczne. Przeprowadziliśmy się ulicę dalej, bo lokalizacja nam się bardzo podobała, chcieliśmy tylko lokum zmienić. Udało się. Trafiliśmy na blok oddalony od głównej ulicy, dzięki czemu nie narzekamy na hałas. Sąsiedzi to głównie osoby starsze, bądź małżeństwa z małymi dziećmi, więc nikt nie urządza imprez, nie ma hałasów, nikt nie puszcza głośnej muzyki (oprócz nas:)). Co jednak mnie zdziwiło to fakt, że w bloku mieszkają BRUDASY! I to dosłownie. Nie raz wieczorem podskakiwałam na dźwięk spadającego "czegoś" z wyższego piętra. A że mieszkamy na parterze, więc patrząc przez okno widzimy resztki chleba rozrzucone dla ptaków, resztki owoców, jakieś kartony czasem, a nawet całe worki ze śmieciami, bo komuś się nie chciało pójść do zsypu. Dzisiaj przy standardowych sobotnich porządkach udałam się z workiem śmieci do zsypu, niestety klapa od zsypu się nie otwierała. Starsza pani czekająca na windę zaproponowała mi abym wyrzuciła worek przez okno!!! WTF?? 
- TEN będzie chodził w poniedziałek to posprząta - i chichocze.
Myślałam, że jaja sobie robi, ale ona tak serio.
Rzeczywiście jest pan dozorca, zarządca czy jak on tam się zwie i codziennie rano koło 6 chodzi i zbiera te śmiecie, które takie BRUDASY wyrzucają przez  okno.
W głowie mi się nie mieści jak można tak robić, nikogo chyba nie razi ten syf pod oknem, w końcu TEN posprząta. Po co więc wychodzić z domu jak można pieprznąć worek za okno. Fuuuuuuuuj!

17 komentarzy:

  1. Ja też to zauważyłam jak mieszkałam w poprzednim mieszkaniu. Wiele razy spotykałam na parapecie resztki jedzenia. Nie da się tego zrozumieć....

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas na szczęście worków nikt z okna nie wyrzuca, ale niestety mamy plagę resztek jedzenia, które potem psu trzeba siłą wyciągać z pyska żeby się nie zatruł :/
    Ogólnie mamy bardzo czyste bloki i klatki, ale ostatnio przytrafiła się nam kupa w piwnicy :/ Ludzka :/ Masakra!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie takie rzeczy na całe szczęście się nie dzieją. Jedynie jacyś pijaczki z osiedla chwile po stoją przed klatką i sobie idą, chociaż strach jest, bo nie wiadomo co takiemu strzeli do głowy po pijaku;/

    OdpowiedzUsuń
  4. ludzie po rpsotu sa nie nauczeni porzadku nie przeszkadza im taki widok z okna i wiedza ze ktos tam to posprzata to co im zalezy wyrzucic masakra

    OdpowiedzUsuń
  5. w koncu to takie polskie:) masakra. ludziom sie nawet dupy ruszyc nie chce aby zrobic pare krokow i ten worek wyrzucic. w glowie mi sie to nie miesci, to ciekawi mnie teraz, jak wyglada ich mieszkanie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się jak Ci ludzie mają w domu:P

    OdpowiedzUsuń
  7. ale mnie zszokowałaś tym wpisem !
    co za ludzie!! i to w dodatku nie młodzi tylko starsi ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Masakra co za banda :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja myślała, że takie rzeczy juz się nie zdarzają;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masakra :D i to miastowi ludzie są? :> haha ;)
    Brudasy są i będą zawsze.. :]

    OdpowiedzUsuń
  11. moi dziadkowie mieszkają na trzecim piętrze i już nie raz ktoś kto mieszka nad nimi trzepał sobie dywan przez balkon ... i nie ważne, że te wszystkie śmieci, ten kurz, spadają na balkony poniżej, przecież po co się męczyć i schodzić na dół na trzepak, skoro można sobie ułatwić -.-

    OdpowiedzUsuń
  12. nooo maskara!! kurcze czesto w tych wielkich miastach jest wiekszy syf niz na wioskach... bleee wez te wszystkie smieci pod oknem blee...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ma-sa-kra!
    Moja sąsiadka wywala fusy po kawie i papierosy przez okno... I nikt przecież nie zwróci uwagi starszej, 90-letniej kobiecie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ludzie to się często zachowują gorzej niż świnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. o losie, współczuję, zwłaszcza, że sama mieszkam na parterze i niejednokrotnie czyściłam balkon, bo pani z góry kwiatki zrzucała niżej... czyli do mnie.

    mam nadzieję, że owe śmieci i nie lądują u Was.

    OdpowiedzUsuń