Dziś troszkę na temat walki z cellulitem, którą jakiś czas temu podjęłam. Cellulit to nieprawidłowe rozmieszczenie tkanki tłuszczowej pod skórą, potocznie nazywany jest "pomarańczową skórką". Cellulit nie należy mylić z cellulitisem, który jest stanem zapalnym tkani podskórnej, do którego leczenia używa się antybiotyków. Szacuje się, że około 90% kobiet ma problem z cellulitem. Można z nim walczyć jeszcze zanim się pojawi dbając o prawidłowe odżywanie, nawilżenie skóry i prowadząc aktywny tryb życia. Kiedy jednak się pojawi walka z nim potrafi być żmudna i mało efektowna. Należy pamiętać, że w walce tej nie wystarczy wcierać w siebie balsamy czy żele antycellulitowe. Trzeba działać różnymi środkami w jednym czasie, zadbać o prawidłowe odżywianie, nawilżenie, masaż, ale także o trochę ruchu. Wtedy mamy szansę na większe, lepsze i trwalsze efekty.
Na początku zaczęłam swoją walkę tabletkami Inneov i żelem antycellulitowym z Nivea. Efekty były, jednak koszty z nim związane były za duże. Wydałam kilkaset złotych na kilka opakowań Inneov, nawet już nie chcę liczyć ile tego było. Efekty utrzymywały się krótki czas. Profilaktyki nie zastosowałam, czego żałuję, bo wyrzuciłam pieniądze w błoto, a cellulit jak był tak jest. Odpuściłam sobie walkę na jakiś czas, by powrócić do niej po Nowym Roku wraz z listą noworocznych postanowień. Przypomniałam sobie o bańkach chińskich, które stosowała kiedyś moja koleżanka.
Zamówiłam je na Allegro. Koszt takich baniek to ok 25 zł z przesyłką. Masaż bańkami stosuje podczas wieczornej kąpieli. Najpierw masuję całe ciało szorstką rękawiczką (na zdj.), później na lekko wilgotną skórę ud i pośladów nakładam oliwkę do masażu antycellulitowego z Ziaji. Sprawdzi się jednak każda inna oliwka, chodzi tylko o "poślizg" na skórze, by ograniczyć ból związany z masażem. Początkowo masaż bańkami był bardzo bolesny, jednak z każdym kolejnym razem odporność na ból się zwiększała, wskutek czego i długość masażu także. Początkowo zaczynałam od minuty na jedną i drugą notę, później wydłużałam ten czas do ok 5 min. Masaż stosowałam codziennie, odpuściłam go sobie 2-3 razy, gdy byłam na wyjeździe i nie wzięłam ze sobą ani bańki ani oliwki. Oczywiście najlepsze efekty uzyska się wykonując masaż dwa razy dziennie, ja mogłam sobie pozwolić tylko na wieczorny masaż, gdyż rano najzwyczajniej w świecie brakuje mi na to czasu. Techniki masażu nie mam jakiejś konkretnej, staram się wykonywać koliste ruchy, jednak nie w każdym miejscu się je da wykonać, np. w okolicy pachwin jest to niewykonalne, bańka nie chce się zasysać, albo zasysa się tylko na moment, co jest mocno denerwujące. Tak więc jak dla mnie najważniejsze to masować, a w jaki sposób, to jak komu wygodnie. Wyczytałam jednak, że najlepiej wykonywać ruchy dosercowe, przez co osiąga się efekt "autodrenażu" i limfa płynie we właściwym kierunku. Czy się do tego stosuję - niekoniecznie. Na koniec masażu spłukuję oliwkę ciepłą wodę, na koniec chłodną by pobudzić krążenie. Co kilka dni po kąpieli przed nałożeniem balsamu robię "suchy" masaż drewnianą szczotką z wypustkami. Wszystkie rzeczy na zdjęciu (oprócz baniek) są dostępne w Rossmanie.